Kiedy w końcu wyszliśmy z olbrzymiego lasu, na wprost nas otworzyła się wielka, czerwona brama. Wyglądała jakby była w stanie wytrzymać każde oblężenie. Mimo, że to nie mój pierwszy raz, gdy opuszczam wioskę, to nadal robi na mnie wrażenie. Strażnicy odziani w zielonkawą kamizelkę z czerwonym kółkiem z tyłu, a także odziani w spodnie tego samego koloru co ich top, wpuścili nas do środka. Jeszcze raz odwróciłam się, aby im się przypatrzeć. Na czole mieli ochraniacze ze znakiem Konohy. Jego metalowa część usadowiona była po środku niebieskiej chusty. Obydwoje mieli na plecach wielkie shurikeny. Wyglądają na potężnych, a nawet bardzo.
- Wow - odparłam wciąż zwrócona na nich.
- Hm? - spytał Naruto słysząc, że coś powiedziałam.
- Spójrz. - wskazałam palcem w ich stronę.
- Co z nimi?
- Słucham? Zobacz na jak potężnych wyglądają.
Naruto pochylił delikatnie głowę w dół i uśmiechnął się.
- Sakurcia, wyglądają na takich z zewnątrz, a nie wiadomo jak naprawdę walczą. Po za tym, jak dla mnie, nie wyglądają na silnych.
- Jak to nie? Spójrz na ich opancerzenie!
- To tylko broń, liczą się umiejętności jej właściciela - odpowiedział mi z wciąż widocznym uśmiechem.
Byłam zdziwiona. Czy on jest tak dobry, że jest tak pewny swojego? A może chce wyjść na silnego przed dziewczyną?
- Ah daj spokój, na pewno są silni. W końcu bronią bram wioski.
- Kto jest silny? - usłyszeliśmy znajomy głos.
- Sakurcia mówi, że ci strażnicy wyglądają na silnych. - machnął głową w tamtym kierunku.
- Wcale nie są - poparł go Sasuke.
- Co z wami? Jesteście, aż taki pewni siebie czy co?
- Po prostu, naprawdę nie wyglądają na mocnych. Każdy postrzega kogoś inaczej, dla niektórych nawet Konohamaru może tak wyglądać.
- Sugerujesz, że jestem słaba? - spytałam unosząc brwi.
- Ależ skąd! - machał przecząco rękoma.
- Dobra, nieważne. Co teraz robimy? - zadałam pytanie z nudy.
- Kakashi mówił, żebyśmy do niego przyszli. - odparł czarnowłosy.
- A gdzie on jest?
- Zaprowadzę was. - z zawrotną prędkością skoczył na dach.
- Poczekaj! - krzyknął Naruto, który po chwili uczynił to samo, co Sasuke.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym wzbiłam w powietrze. Biegaliśmy po budynkach, jak oszalali. Przeróżni mieszkańcy krzyczeli na nas, abyśmy stamtąd zeszli. Niektórzy nawet, bili nas miotłą. Nie mogłam ukryć śmiechu, czułam się taka wolna. Całkowita odmienność. W końcu nadszedł moment, w którym musieliśmy zeskoczyć z domku. Zbiegając po długich, wąskich schodach, znaleźliśmy się w dolnej części Konohy. Nad naszymi głowami był długi most, który spoczywał nad pięknym stawem. Domki tutaj były usadowione na ścianach, jeden obok drugiego. Każde z nich miało swoje schody, niektóre były dłuższe, a niektóre krótsze. Rozglądaliśmy się po terenie. Nigdzie nie było widać mistrza Kakashi.
- Siemka. - usłyszeliśmy, lecz wciąż go nie widzieliśmy. - Na górze. - unieśliśmy wzrok, a mężczyzna ze stęrczącymi, szarymi włosami oraz przepaską zasłniającą mu pół twarzy, wisiał nad nami.
Był ubrany tak samo jak strażnicy przy bramie, jedynie nie posiadał dużego shurikena na plecach.
- Jak mistrz to robi?
- Stoję na dolnej części mostu? - pokiwałam twierdząco głową. - Spokojnie, jeszcze się tego nauczycie.
- Naprawdę?! - spytał uradowany blondyn.
- Tak, nie słyszałeś? - dogryzł Sasuke, ze spokojną twarzą, głową lekko spuszczoną w dół oraz zamkniętymi oczami, a ręce schowane miał w kieszniach krótkich, białych spodni.
Naruto odziwo zignorował jego zachowanie, co nie było do niego podobne. Nawet nasz sensei się zdziwił. Mężczyzna znalazł się na ziemi, po czym podszedł do nas i rzekł:
- Właściwie to dzisiaj.
Chłopak o złotych włosach stał w miejscu, jak wryty. Chyba nie mógł uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszał.
- Taaak! Super! - krzyczał skacząc wokół.
Zachowywał się jak pies, który usłyszał "spacer", jednakże nie dało się ukryć, że na mojej twarzy zawitał uśmiech. W momencie, gdy w końcu się uspokoił, mistrz zabrał nas nad staw.
- Sensei? - spojrzał na mnie. - Czemu ćwiczymy w takim miejscu?
- Bo tutaj jest cisza i spokój, a wam będzie to teraz bardzo potrzebne.
- Do czego? - dopytywał blondyn.
- Do tego. - odpowiedział, po czym zrobił krok na przód, gdzie była woda.
Byliśmy pewni, że wpadnie w jej głąb, lecz się myliliśmy. On stał na jej powierzchni! I normalnie po niej chodził! Stanęliśmy osłupieni z wrażenia. Nie wiedziałam co się właśnie stało.
- Ale... jak? - spytałam.
- Nie wiecie? - cała nasza trójka pokiwała przecząco głową.
- To podstawowa technika shinobi, ale jest trudna do opanowania.
- Co proponujesz? - odparł Sasuke.
- Żebyście założyli stroje kąpielowe. - odpowiedział mocno chichocząc. - A tak na poważnie... abyście przesłali chakrę do waszych stóp.
Po wypowiedzeniu tych słów, zauważył głupie spojrzenie Naruto.
- Ehh... Sakura. - ruszył ręką w moją stronę, na znak, żebym wytłumaczyła.
- Chakra - to energia, która pochodzi z naszego ducha, a także ciała. Dzięki niej, możemy wykonywać różne techniki. Można ją wzmocnić, poprzez fizyczne treningi. Im więcej jej posiadamy, tym więcej razy, możemy wykonać daną technikę, a także ją wzmocnić.
Dwójka chłopaków stała z otwartymi ustami, a tak dokładnie to jeden. Czarnowłosy udawał, że nie jest ani trochę zaskoczony tymi informacjami.
- Dziękuję Sakura. Więc zbierzcie chakrę w swoich stopach i wejdźcie na wodę.
Podeszliśmy do stawu. Zatrzymaliśmy się metr przed nim. Zamkneliśmy oczy, złożyliśmy ręce w pieczęć, i skierowaliśmy energię do naszych dolnych kończyn. Jako pierwszy ruszył Naruto. Jego stopa od razu zanurzyła się w wodzie, a co za tym idzie, wpadł do niej cały. Następny był Sasuke, chwilę postał na jej powierzchni, a nawet zrobił dwa kroki. Kiedy wyczuł, że miał się już zapadać, skoczył z powrotem na brzeg, robiąc przy tym trzy salta w tył. Ma wspaniałą koordynację ruchową, a także wyczucie. Jako ostatnia byłam ja. Wzięłam głęboki wdech i przełknęłam ślinę. Zamknęłam oczy i zrobiłam krok do przodu, po czym zrobiłam to samo z drugą nogą. Bałam się otworzyć oczy. Gdy lekko rozwarłam lewe oko, ujrzałam moje odbcie w wodzie. Ja... ja... ja na niej stałam! Otworzyłam także i prawe oko, a następnie zaczęłam biegać w kółko.
- To całkiem łatwe! - krzyknęłam, a mokrzy chłopacy zwrócili na mnie swój wzrok.
- Brawo Sakurcia! - odparł szczęśliwy Naruto.
Ja natomiast stanęłam czerowna w miejscu i patrzyłam na Sasuke, lecz on jedynie bardziej się wkurzył. Chyba był zazdrosny o to, że lepiej kontroluję chakrę. Szybko podniósł się i stanął na proste nogi. Wziął rozbieg, po czym ruszył na wprost. Biegł przez chwilę po powierzchni, lecz w końcu wpadł, a następne ruchy jego nóg, tylko przedzierały wodę na boki.
- Dobrze! - usłyszeliśmy głos mistrza. - Na dziś starczy! - krzyknął z gałęzi wysokiego drzewa.
Byłam bardzo z siebie dumna, jednakże czy to w jaki sposób pomoże mi w walce? Nie znam za bardzo taijutsu, zaś Sasuke tak i to bardzo dobrze, nawet Naruto potrafi walczyć wręcz. Nie chcę być przez nich chroniona, więc dam z siebie wszystko. Ale jak na razie, pora wrócić do domu, bo Słońce jest już w połowie za horyzontem.
Witajcie kochani! Za mną już drugi rozdział, a więc pozostaje mi tylko do powiedzenia, że jeżeli opowieść się Wam podoba, to prosiłbym o daniu znać w komentarzach 😄
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz