poniedziałek, 12 czerwca 2017

Wibracje

Nie miałam już dłużej władania nad ciałem. Samodzielnie opadło ono na ziemię, a ja mogłam tylko przez chwilę patrzeć, jak ktoś zbliża się w moim kierunku. Powieki się zapadły, a ja nie wiedziałam co się dzieje, ani co się stanie. Hatake Kakashi bezustanku walczył z liderem grupy zbiegłych ninja. Na jego ręce zaczęły pojawiać się niebieskie iskry. W krótkim czasie przeistoczyły się w prąd osiedolny na całej jego dłoni. Eminował z tego ogrom siły. Wyglądał jakby mógł tym przeciąć dosłownie wszystko. Kiedy ustawił się w pozycji do ataku, wszak jego przeciwnik wycofał się, przed tym trząsąc małymi dzwoneczkami. Fala dźwięku rozniosła się po całym lesie.

Dziewczyna z długimi czerwonymi włosami wolnym krokiem szła w moim kierunku. Z pochwy umieszczonej nad tyłkiem, wyjęła kunai'a. Z pogardą wbiła swój wzrok na moje ciało. Była zażenowana tym pojedynkiem. O ile można to tak w ogóle nazwać. Nawet jej nie dotknęłam. Ona mnie też, ale kto teraz leży nieprzytomny na ziemi? Nastolatka kopnęła mnie, przez co przewróciłam się brzuchem do góry. Na jej nieskazitelnej twarzy bez żadnej rysy pojawił się szyderczy uśmiech. Uśmiech żądzy krwi. Nie mogła się doczekać, aż jej sztylet przebije mi skórę i tkanki. Jak na kogoś tak młodego była dosyć straszna, jeśli chodzi o charakter. Uniosła rękę z nożem do góry, w sposób jakby przekładała ją przez rękaw koszulki. Na jej twarzy ożyła powaga, a następnie jej ręka z impetem opadła. Jednak nie zraniła mnie, a co najmniej korzenie drzewa tuż obok mego ciała. Nie spudłowała. Kto, by był w stanie z odległości czterdziestu centymetrów tego dokonać? Nie, to nie to. Powodem tego był pewien piskliwy dźwięk. Dźwięk, który miał swoje zadanie podczas jakichkolwiek misji. Sygnalizował o zbyt dużym niebezpieczeństwie, a także odwrocie. Dodatkowo, aby zmusić upartych, wibracje z tegoż dzwonka wbijały się do głów. Tylko ninja dźwięku mieli tak wyspecializowany słuch, więc taka forma poinformowania, była jak najbardziej na miejscu. Aby pozbyć się tego bólu trzeba opuścić miejsce, z którego się wydobywa. W tym przypadku był to las. Ta forma wręcz zmusza cię do ucieczki. Jeżeli tego nie zrobisz - twój mózg tego nie wytrzyma albo ogłuchniesz, co w ich wiosce, która głównie posługuje się dźwiękiem, jest niczym największa zguba i kalectwo. Dziewczyna z krwiście czerwonymi włosami oraz granatową przepaską z metalowym znakiem ich wioski, związaną na biodrach, parsknęła tylko widząc, że ktoś tak słaby jak ja, przeżyje spotkanie z nią. Nie spieszyła się. Tak jakby dźwięk fali nie sprawiał jej bólu. Jeszcze raz odwróciła się w moim kierunku. W jej oczach czychał gniew skryty w klatce - piękny pomarańczowy kolor jej tęczówek. Na jej twarzy po raz pierwszy pojawiła się jakakolwiek zmarszczka. A to przez to, że jej brwi zbliżyły się do siebie, gdyż patrzyła na mnie ze złością. Gdy wibracje tworzące ten koszmarny dźwięk stawały się nieznośne, złapała się za ucho i szybko wskoczyła na gałąź jednych z drzew. Wskoczyła w głąb ciemności tworzonej przez gęste liście lasu, nie dopuszczające prawie żadnego promyku światła słonecznego. Kiedy przeciwnicy Naruto i Sasuke uciekli, bardzo się zdziwili. Zwłaszcza blondyn, który nie był w zaciekawej sytuacji. Wyczerpany siedział oparty o korę drzewa. Jego kolega z drużyny znalazł się koło niego. Zaparł się mocno nogami o podłoże i podniósł go, a następnie położył na swoich barkach. Wciąż miał wystarczająco sił, aby dźwigać swoich komratów. W momencie, kiedy wróg Kakashi'ego uciekł, nie tracił czasu. Nie wiedział gdzie on się udał ani co oznaczały te dzwonki. Szukając nas dostrzegł mnie wciąż nieprzytomną. Złapał mnie ręką za brzuch i podniósł, po czym ruszył szukać reszty. Po chwilach desperackiego poszukiwania ich,  w końcu ich znalazł. Sasuke ledwo już nosił obolałego chłopaka. Kakashi podszedł do niego i przejął od niego ciężar.

- Co robimy? - spytał czarnowłosy z wciąż słyszalnym opanowaniem, mimo takiej sytuacji.

Mężczyzna ruszył głową w kierunku starej, zniszczonej chaty. Trociny sypały się z niej już po otworzeniu drzwi. Ostrożnie położyli mnie oraz Naruto na ziemi, kładąc nam plecaki pod głowy. Przed tym, wyjęli z nich ręczniki, które zamoczyli w lodowatej wodzie z pobliskiego strumienia. Sensei nakazał Sasuke położyć się i odpocząć, a on sam zaś stanął przed oknem. Wypatrywał potencjalne zagrożenie, aby w porę ostrzec swoją drużynę.

sobota, 10 czerwca 2017

Ninja dźwięku

Byliśmy niezmiernie uradowani słowami naszego mistrza. Ja... ja będę ninja! Nie jestem w stanie opisać tego uczucia słowami. Tego trzeba samemu doświadczyć, a gwarantuję, że to cudowne. Nawet Sasuke był uśmiechnięty. Jak zawsze stał z rękoma w kieszeniach i spusczoną głową, ale kącik jego ust widniał w górze! To dobry znak. Naruto nie mógł ustać w miejscu. Zresztą nie dziwię mu się. Biegał dookoła krzycząc "Jestem ninja". On każdego potrafi ucieszyć i rozbawić.

- Dobrze... drużyno siódma! - odwróciliśmy się w stronę mistrza.

Stanęliśmy na baczność, a on rzekł:

- Musimy udać się z powrotem do wioski. Hokage ma dla nas pewne zadanie.

Tak jak powiedział - wróciliśmy do Konohy. Poszliśmy do biura, w którym znajduje się Lady Tsunade. Kiedy nas ujrzała, spojrzała nam w oczy z poważnym wyrazem twarzy. Uśmiech Naruto zniknął.

- Kakashi... - odchyliła się - stosunki z wioską dźwięku coraz bardziej ulegają pogorszeniu. Na dodatek złego, nasz ANBU został zaatakowany przez pomyłkę z rąk jednego ich ninja.

Staliśmy wyprostowani i uważnie słuchaliśmy, kiedy to sensei był pogrążony w rozmowie z przywódczynią naszej wioski.

- Jak to zaatakowany?

- Nie znam szczegółów, lecz podobno ninja dźwięku ścigał czwórkę zbiegów i używając jednej ze swoich technik trafił przebiegającego ANBU. Zbiry uciekły. Jeżeli w ogóle tam byli...

- Podejrzewasz, że...?

- Tak. Myślę, że żadnych przestępców tam nie było, a ten atak nie był przypadkowy.

- Ale po co mieli by to robić? - wtrącił Naruto.

- Naruto! - krzyknęłam na znak, by się nie wtrącał.

Tsunade leniwie spojrzała na blondyna, który stoi bliżej niż wcześniej.

- A ten to kto? - spytała wracając wzrokiem na szarowłosego.

- Naruto. Genin z mojej drużyny.

- Ach tak... - wstała, po czym podeszła do szafki, z której wyjęła jakieś akta. - Sakura Haruno! Sasuke Uchiha oraz Naruto Uzumaki! Wyruszacie na misję zwiadowczą!

'Że co?!' - pomyślałam.

- Ale... ledwo co zostaliśmy ninja - odparłam.

- Więc sprawdzimy czy się na nich nadajecie! - krzyknęła ze wściekłym wzrokiem. - Wyruszacie teraz!

Nawet nasz sensei się z tym pogodził. Słowa Hokage nie cofniesz. Wszyscy opuściliśmy pomieszczenie, a kobieta podeszła do okna i uważnie patrzyła na krajobraz wioski ognia. Zastanawiała się, co by było, gdyby ją straciła.

Wyposażeni w plecaki, a także bronie shinobi, staliśmy przed wyjściem.

- No to co? - spytał Naruto.

- Ruszamy - odpowiedział ze spokojnym głosem, Kakashi.

Wioska dźwięku znajduje się dziesięć kilometrów stąd. Nie zwlekaliśmy. Wbiegliśmy do lasu i po chwili skakaliśmy po gałęziach wysokich drzew w drodze do wykonania naszej misji. Nasz mistrz dostał kartkę z wytycznymi. Mamy udać się do ich wioski i sprawdzić akta, czy faktycznie są jacykolwiek przestępcy w ich wiosce.

- Kakashi-sensei, czy musimy wykonywać tą misję? - dopytałam.

- Oczywiście, czemu pytasz? - odpowiedział stawiając stopę na kolejnej gałęzi.

- No bo... - załapałam ręką materiał od ubrania na ręce i mocno go zacisnęłam - Ledwo co zostaliśmy geninami i już misja, w której musimy opuścić wioskę.

- Nie martw się Sakurcia. Obronię cię. - odparł Naruto ze szczerym uśmiechem w moją stronę.

Poczułam się troszkę lepiej, ale co z tego, jeżeli morze utraciło na jednej kropli? Przez następne kilka minut byliśmy w ciszy. Zagłuszył ją dźwięk czegoś co przecina wiatr.

- Na dół! - krzyknął sensei.

Zgodnie z poleceniem, zeskoczyliśmy na ziemię, a kilka metrów nad nami przeleciały dziesiątki kunai'ów. Kakashi stanął przed nami z lekka zasłaniając nas ręką. Z cienia drzew wyłoniła się czwórka nieznanych nam twarzy. Mistrz wyjął kartkę ze zdjęciem zbirów. Nie ma miejsca na pomyłkę... to oni. Po lewej stronie stał wysoki chłopak. Ma około szesnaście lat, jego usta są bardzo wyraziste, a oczy i krótkie włosy są koloru ciemno zielonego. Tuż obok niego stała dziewczyna. Wygląda na  trzynaście lat. Jej czerwone włosy prawie dotykały ziemi, a pomarańczowe oczy dodawały jej urody. Pomiędzy nimi kucał mężczyzna, który na twarzy miał kilka zaszytych blizn. Ma krótkie, czarne włosy, które idealnie pasują do jego imiczu. Każdy z osobna ubrany był w grube, zielonkawe spodnie z czarnymi i białymi plamami. Zaś na górze nosili brązowe kamizelki z bluzami pod spodem, koloru tego samego co spodnie. Na końcu stał wyluzowany chłopak na około siedemnaście lat. W ustach trzymał źdźbło trawy. Miał dość długie brązowe włosy, opadające mu na ramiona. Nagle wszyscy się uśmiechnęli.

- Cholera! - wykrzyczał Kakashi.

 Zbiegły ninja z wioski dźwięku, zniknął w jednej sekundzie. Zaraz po tym zaatakował nas. Zamknęłam oczy. Chwilę później poczułam jak coś kapnęło mi na rękę. Rozwarłam powieki i ujrzałam krew. Podniosłam wzrok do góry. Nasz mistrz stał przed nami. Przyjął na siebie atak przeciwnika, który przebił mu dłoń. W ranie tkwił kunai. Mężczyzna z duża siłą go wyciągnął i wrócił do pozostałej trójki. Językiem oblizał krew ze sztyletu. On przyprawiał mnie o ciarki. Bałam się ruszyć. Czułam, że gdy zrobię choć jeden ruch, to umrę. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim barku. Był to Sasuke.

- Spokojnie - oznajmił.

Przełknęłam ślinę i zwróciłam wzrok na potencjalnych wrogów.

- Naruto, Sasuke - odparł pod nosem, lecz jego głos wciąż byliśmy w stanie usłyszeć.  - Naruto zajmiesz się chłopakiem po lewej, zaś ty Sasuke, tym po prawej. Ja wezmę ich kapitana. Sakura ubezpieczaj nasze tyły. Liczymy na ciebie. - odwrócił się do mnie z uśmiechem.

Pokiwałam twierdząco głową, a oni ruszyli, by stawić im czoła. Wygląda na to, że każdy z nich chce walczyć pojedynczo, gdyż rozbiegli się na różne strony. Moi znajomy podążyli za nimi. Stałam i patrzyłam tępo na jedno z drzew. Jak mam ubezpieczać ich, skoro uciekli stąd? W jednej chwili coś mi się przypomniało. Przecież ich było czterech... Cholera!
Odwróciłam się, a przed moim nosem przeleciał kunai. Słyszałam straszny śmiech, który odbijał się od drzew. Był wszędzie. Zakryłam uszy dłońmi, lecz to nie skutkowało. Czyżby to była jedna z technik wioski dźwięku? Czułam jakby głową mi pękała. Krzyknęłam raz. I drugi. I trzeci. Naruto usłyszał mnie i próbował pomóc, lecz zielonowłosy chłopak mu to nieumożliwił. Shurikenami z linkami unierochumił go. Szybko się z tego wyswobodził. Sztyletem przeciął jedną z nich, a z reszty zwyczajnie się wyszarpał. Jego przeciwnik uśmiechnął się szyderczo i ruszył przed siebie. Po chwili w cieniach lasu zauważalne były tylko jasne iskry od zderzeń kunai. Sasuke znajdował się niedaleko Naruto, lecz sam miał niemały orzech do zgryzienia. Nigdzie nie widział tego chłopaka. Desperacko rozglądał się dookoła. Nagle poczuł przeszywający ból w jego czaszce. Słyszał jakieś głosy. Z pośród bełkotu usłyszał jedno słowo, które utkwiło mu w myślach - "Skocz". Stał na wysokiej gałęzi. Z szerokimi oczyma stanął na jej krańcu.

'To jest to... Skoczę i ten ból minie. Będę miał już spokój." - mówił w głowie.

Spośród liści wydobył się jeden shuriken, który trafił go w ramię. Jego niebieska koszulka przybrała kolor czerwony w jednym miejscu. Głosy przepadły, a on zaczął normalnie funkcjonować.

- Cóż by to była za nuda, gdyby walka miała się teraz skończyć? - usłyszał.

Nie wiedział, gdzie jego przeciwnik się ukrywa. Skoczył wzwyż i zaczął formować pieczęcie.

- Element ognia: Kula ognia!

Płomień pochłonął pobliskie krzewy, tym samym ujawniając jego napastnika.

- Znalazłem cię - odparł z pogardą.

Czułam jakby moja głowa napełniania się wodą, po czym miała zaraz wybuchnąć. Bezradnie klęczałam na ziemi. Z przemęczenia straciłam przytomność i opadłam do przodu. Moje powoli zamykające się oczy dostrzegły postać zbliżającą się do mnie.


sobota, 3 czerwca 2017

Test - oblaliśmy?

- Kai!

Otoczenie widziane przeze mnie rozmyło się jak farby na płótnie, polane wodą. Miałam rację... Kakashi użył na mnie genjutsu. Teraz wszystko było inaczej. Widziałam z odmiennej perspektywy - może dlatego, że leżę przy jednym z licznych krzewów, zamiast przy drzewie po drugiej stronie? Podparłam się rękoma i podniosłam swoją górną część ciała, po czym usiadłam. Wciąż miałam przemyki bólu głowy. Słyszałam uderzenia metalu, jakby zza ściany. Obejrzałam się na lewo i dostrzegłam Naruto wraz z Sasuke, próbujących dostać się do naklejek. Blondyn został uderzony w brzuch, co sprawiło, że upadł trzy metry do tyłu. Sasuke dosyć dobrze sobie radził. Nagle odskoczył od mistrza, a następnie w powietrzu zaczął formować pieczęci. Czyżby chciał wykonać jakąś technikę?

- Element ognia: Kula ognia!

Z jego ust wydobyła się olbrzymia kula płomieni, która pokryła teren, w którym stał sensei. Myślałam, że go trafił, lecz nasz mistrz jest przecież Jouninem. Nie dałby się tak łatwo pokonać. W momencie, kiedy czarnowłosy opadał z powrotem na ziemię, Kakashi pojawił się za nim i uderzył go w kark. Upadł nieprzytomny. Teraz został tylko Naruto, który powoli wstawał na nogi. Nie mogłam patrzeć, jak oni walczą, a ja sobie leżę. Migrena minęła, więc to był idealny czas na dywersję. Szarowłosy mężczyzna odwrócił się, tym samym "zabijając" wzrokiem Naruto. Przestraszył się, lecz nie wycofał.

- Za mało się staracie! - wykrzyczał sensei w biegu do blondyna.

Niebieskooki trącił w jego stronę trzema shurikenami, lecz ten odbił je za pomocą kunai'a. Jeden wbił się w ziemię koło mnie. Z szerokimi oczyma złapałam go i rzuciłam w stronę naszego tymczasowego przeciwnika. Gdy znalazł się twarzą w twarz z Naruto, wnet przed jego nosem przeleciał shuriken. To sprawiło, że się zatrzymał, a dzięki temu złotowłosy wycofał się. Zdziwiony spojrzał w stronę, z której został rzucony. Dostrzegł mnie i uśmiechnął się.

- A więc domyśliłaś się, że to była iluzja?

- Pewnie, że tak. - wstałam na proste nogi - Nie ze mną takie numery, Kakashi-sensei.

Podbiegłam do Naruto i stanęłam koło niego. Jest wykończony, więc muszę dać mu trochę czasu na odpoczynek. Mistrz ruszył na mnie z wielką prędkością. Zaczęłam formować pieczęci, lecz on się nie zatrzymał. Znalazł się koło mnie i wbił mi ostrze prosto w brzuch. Tak, jakby mnie. Po sekundzie, zamiast mojego ciała była tam chmura białego dymu wraz z brązową kłodą. Użyłam techniki podmiany ciała. Przyłożyłam ostrze do gardła sensei'a.

- To koniec, Kakashi-sensei.

- Możliwe, że tak. Ale... - w jednym momencie zniknął mi sprzed oczu.

Pojawił się za mną, po czym kopnął mnie w plecy. Poleciałam kilka metrów do przodu.

- ... nie teraz - dokończył z uśmiechem widocznym przez maskę.

Sasuke powoli wracał do przytomności. Dostrzegł nas walczących, a dokładniej poobijanych, leżących na ziemi.

Czarnooki wyjął z pochwy kilka shurikenów z linką zawiązaną w ich dziurze po środku. Rzucił nimi, a te obwiązały mistrza, po czym wbiłi się w pobliskie drzewa. To sprawiło, że został unieruchomiony.

- Nieźle Sasuke! - krzyknął blondyn.

Czarnowłosy wskoczył na pobliską gałąź.

- Element ognia: ognista kula!

Płomień brnął wzdłuż jednej z lin, po czym dosięgnął Kakashiego. Po następnych chwilach, wyszedł on praktycznie bez szwanku.

- Cholera... miałem za mało chakry. - odparł pod nosem, Sauske, opadając na jedno kolano ze zmęczenia.

Kakashi rzuszył na niego. Naruto, który miał chwilę na odpoczynek pobiegł mu na ratunek. Gdy sensei miał już uderzyć Sasuke, wnet ten zniknął mu sprzed oczu. Rozejrzał się dookoła, po czym dostrzegł ich koło dużego dębu.

- Jesteśmy drużyną, wspieramy się! - wykrzyczał zdenerwowany Naruto w stronę mistrza.

Jego słowa sprawiły, że poczułam się lepiej. Wstałam i dołączyłam do nich. Zmęczeni i ranni staliśmy ramię w ramię. Cała nasza trójka czekała na ruch sensei'a.

- Czyżby? - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

Kakashi w ciągu sekundy znalazł się za nami. Uderzył mnie z łokcia w kark, zaś Naruto drugą ręką z pięści w twarz. Złapał Sasuke, i przyłożył mu ostrze do gardła.

- Naruto! Zabij Sakurę, albo Sasuke zginie!

Byliśmy zszokowani tym co usłyszeliśmy. Bałam się, że oni obydwoje zrobią co mają zrobić. Spojrzałam na prawo i dostrzegłam w jego oczach determinację. W życiu nie przystanąłby na takie warunki.

- Taka sytuacja może się wydarzyć - dokończył - Gratulacje... - puścił czarnowłosego, tym samym lekko pchając go w naszą stronę -  zdaliście!

Wszyscy siedzieliśmy w miejscu, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu jako pierwszy zrobił to Naruto:

- Taak! - krzyknął ze łzami w oczach, skacząc do pozycji prostej.

Powoli wstałam i patrzyłam dookoła. Źrenice poszerzyły mi się ze szczęścia. Czułam motyle w brzuchu.

- Od teraz jesteście prawdziwymi ninja i drużyną siódmą! - wykrzyczał do nas.

piątek, 2 czerwca 2017

Iluzja czy rzeczywistość?

Następnego ranka, wyszłam z domu na kolejny trening. Jedyne co mnie w tym denerwuje to to, że jest tak wcześnie! Pchnęłam furtkę i opuściłam posesję mojego domu. Wolnym korkiem szłam przed siebie. Podczas kopania małych kamyków, dostrzegłam Sasuke klęczącego przy bramie. Podeszłam bliżej, by zobaczyć co robi, ale nadal byłam schowana za ścianą muru. Wychyliłam głowę i zauważyłam malutkiego, słodkiego kotka, którego on dokarmia. Jednak ma serce. Uśmiechnęłam się, po czym wycofałam i szłam przed siebie. Byłam dość podekscytowana, ponieważ nie wiedziałam, co na mnie czeka na tym treningu. Lubie się uczyć nowych rzeczy. Po następnych kilku minutach doszłam do oddzielnego miejsca od miasta. Nieopodal stał wielki dąb, zaś Naruto leżał na jego grubej gałęzi.

- Cześć. - odparłam stojąc do góry nogami, na wyższej gałęzi.

Przestraszony spadł na głowę. Wybuchłam śmiechem, a następnie zbiegłam na dół mu pomóc.

- Wszystko w porządku? - spytałam ze śmiechem podając mu rękę.

Skorzystał z pomocy, przy okazji masując sobie kark. Uśmiechnął się do mnie, co mnie z lekka zdziwiło.

- To ci wyszło Sakurcia - mówił chichocząc.

- Jednak na coś przydała się ta umiejętność.

Zza horyzontu widzieliśmy zbliżającego się Sasuke. Naruto podniósł rękę na znak przywitania, lecz ten to zignorował. Zmieszany opuścił ją i speszony wrócił do rozmowy ze mną. Zrobiło mi się go teraz trochę żal. Mimo to, że za sobą jakoś nie przepadają, to próbuje nawiązać z nim jakieś dobre relacje, ale jak widać, Sasuke tego nie chce. Podszedł do nas i stanął w miejscu z rękoma włożonymi w kieszenie. Po kilku chwilach zjawił się nasz mistrz.

- Dzień dobry - powiedziałam razem z Naruto.

- Dzień dobry, drużyny siódma. Dzisiaj... - ściągnął plecak - będzie trochę odmienny trening.

- To znaczy? - spytałam.

- Na mojej kamizelce znajdują się wybuchowe pieczęcie w formie naklejek. Jak widzicie - zrobił powolny obrót, aby nam je pokazać - jest ich tylko dwie.

- Dlaczego nie trzy? - dopytał Naruto.

- Ponieważ ktoś musi być przegranym - przez jego maskę dostrzegliśmy grymas uśmiechu.

- Co będzie z przegranym? - wolałam o wszystko pytać, aby później nie było niedomówień.

- Co będzie? Wylatuje z drużyny - cała nasza trójka była bez ruchu.

Nie wierzyłam w to co usłyszałam, z resztą moi komraci także. Prosiłam w myślach, żeby okazało się, że moje uszy mnie kłamią. Jednak tak nie było.

- Ale jaki jest sens, abyśmy próbowali zdobyć je, skoro jedno z nas odejdzie? - słusznie zauważył Sasuke.

- Krótko - jeżeli ktoś z was nie zdobędzie naklejki do godziny ósmej, odpada. Uprzedzam, że możecie nawet wszyscy razem zostać wykluczeni. Macie godzinę, czas start!

Bałam się ruszyć jako pierwsza. Nie wiedziałam nawet, czy oni mi na to pozwolą. Myślę, że to będzie walka pomiędzy Naruto, a Sasuke... Ale... mimo to, dam z siebie wszystko! Udowodnię, że zasługuję, by tutaj być. Wycofałam lewą nogę i ruszyłam na Kakashiego. Chłopacy stanęli zszokowani, widząc, że się odważyłam na coś takiego. Długo nie trzeba było czekać, żebym nie była sama. Dosłownie po sekundzie, ruszyli w tym samym celu, co ja - czyli zerwać tą cholerną naklejkę!
Z pochwy wyjęłam shuriken, po czym rzuciłam nim w kierunku głowy mistrza. On zwyczajnie ruszył ją na bok, tym samym omijając mój atak. Szybko chwyciłam za kunai'a i znalazłam się za jego plecami. Dźgnęłam go od tyłu. Ale... coś, było nie tak. Jego ciało było, takie miękkie. Po chwili zamiast niego, w tym miejscu pojawiła się kłoda.

- Technika podmiany ciała... - odparłam zdziwiona pod nosem.

- Sakura - usłyszałam z tyłu.

Sensei kopnął mnie w klatkę piersiową, a ja poleciałam na pobliski dąb, tym samym uderzając w niego plecami. Przez chwilę miałam problem z oddychaniem. Powoli wstałam i podniosłam wzrok. Nie mogłam uwierzyć w to, co teraz widziałam. Sasuke wraz z Naruto trzymali w rękach naklejki. Ale... jak? Kiedy? Tak szybko?! To były pytania, które miałam w głowie. Podbiegłam do nich.

- Ale kiedy wy to...?!

- Sakura... - zaczął Kakashi - wylatujesz - do moich oczu napłynęło pełno łez.

Po prostu nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieję. To już koniec mojej przygody z ninja?!

- Ale mistrzu... proszę mi tego nie robić. - mówiłam drżąc zębami oraz cicho szlochając.

Stałam z opuszczoną głową, a łzy skapywały z czubka mojego nosa, tym samym namaczając glębe pod moimi stopami. W następnej chwili, Naruto podszedł do mnie i położył swoją rękę na moim barku.

- Nie martw się, znajdziemy godną zastępczynię na twoje miejsce - odrzekł, na co reszta wybuchnęła śmiechem.

Nawet na twarzy Sasuke zawitał uśmiech, lecz w jednej sekundzie zniknął. Stojąc lekko przed sensei'em, spojrzał na niego kątem oka, po czym pokryjomu wyjął ostrze z pochwy. Reszta nadal nie przestawała się śmiać, a to mu tylko mu pomagało.

- Kakashi-sensei! - krzyknęłam, lecz na daremno, gdyż Naruto zakrył mi usta swoją dłonią, a Sasuke poderżnął mistrzowi gardło.

To dopiero było szokujące. Brakowało mi tchu w piersiach. Zabrałam jego rękę z mojej twarzy i powoli się cofałam.

- Co wyście zrobili...

- Ty jesteś następna - powiedział czarnowłosy, zaś jego pomocnik, uśmiechnął się szyderczo.

Nie wiedziałam co zrobić. Uciekać czy próbować się im postawić? Z ostatniego treningu, wywnioskowałam, że nie dłużej niż pół godziny, nie dam rady przed nimi uciekać. Więc jaki jest sens, skoro do miasta jest conajmniej 40 minut drogi. Będę jeszcze musiała odpierać ich ataki. Decyzja podjęta - stanę do walki. Wyjęłam kunai'a i podniosłam go na wysokość mojej twarzy, na znak, podjęcia próby potyczki z nimi. Sasuke rzucił w moją stronę shurikenem, zaś ja go zwyczajnie odbiłam, za pomocą mojego noża.

- Ooo, no proszę... - bił mi brawo, co mnie bardzo zirytowało.

Naruto podniósł ręce, a następnie wysunął u obu dłoni, palec wskazujący i środkowy, po czym uformował je na znak plusa, a następnie krzyknął:

- Klonowanie cienia!

Jego kopie pojawiły się naprzeciwko mnie. Było ich około siedem. Z lekka się wycofałam, bo mieli sporą przewagę. Zagryzłam wargę i z powrotem postawiłam nogę do przodu. Po chwili patrzenia się na siebie, siódemka złotowłosych ruszyła do ataku. Jeden z nich próbował mnie trafić w twarz, lecz uchyliłam się, a następnie go podcięłam, przez co upadł mocno na plecy, w skutek czego, zniknął zostawiając za sobą małą chmurę białego dymu. Następny skoczył na mnie z kunai'em w ręku. Nasze ostrza zderzyły się, a ręce pchały nieustannie. Próbowałam go przepchnąć, lecz nie dawałam rady. Widząc, że strasznie napiera, postanowiłam go wykiwać. Odskoczyłam do tyłu, przez co upadł do przodu, na klatkę piersiową. Uderzyłam go nogą w plecy. Zostało pięciu. Sasuke wraz z prawdziwym Naruto stali z tyłu i zwyczajnie obserwowali. Następna dwójka jego klonów podbiegła za moje plecy. Dostrzegając nich, skoczyłam wyżej na gałąź drzewa, po czym rzuciłam pod ich stopy, ostrze z przyczepioną wybuchową notką. Eksplozja rozniosła się na około trzy metry, powodując zniknięcie kolejnej dwójki. Byłam zmęczona, szybko łapałam oddech. Patrząc na dwójkę z tyłu - Sasuke oraz Naruto, blondyn ponownie złożył ręce w tą samą pieczęć, po czym przed moją twarzą stała dziesiątka jego kopii. Zmęczona oraz pozbawiona nadziei, opadłam na kolana. To nie miało sensu, walczyłam na sto procent, zaś oni i tak stali sobie z tyłu, a klony wykonywały całą robotę. Po chwili zastanowienia, dotarło do mnie, że oni nie są tacy. Czułam, że to nie jest możliwe, aby tacy byli. Wstałam i odparłam:

- Niezła sztuczka - zdziwienie pojawiło się na ich twarzach.

- Co masz na myśli? - spytał blondyn.

- To nie jest prawdziwe... to tylko iluzja.

- Jesteś pewna? - dopytał Sasuke.

- Nawet to wiem. Kai! - krzyknęłam składając ręce.

czwartek, 1 czerwca 2017

Chakra

Kiedy w końcu wyszliśmy z olbrzymiego lasu, na wprost nas otworzyła się wielka, czerwona brama. Wyglądała jakby była w stanie wytrzymać każde oblężenie. Mimo, że to nie mój pierwszy raz, gdy opuszczam wioskę, to nadal robi na mnie wrażenie. Strażnicy odziani w zielonkawą kamizelkę z czerwonym kółkiem z tyłu, a także odziani w spodnie tego samego koloru co ich top,  wpuścili nas do środka. Jeszcze raz odwróciłam się, aby im się przypatrzeć. Na czole mieli ochraniacze ze znakiem Konohy. Jego metalowa część usadowiona była po środku niebieskiej chusty. Obydwoje mieli na plecach wielkie shurikeny. Wyglądają na potężnych, a nawet bardzo.

- Wow - odparłam wciąż zwrócona na nich.

- Hm? - spytał Naruto słysząc, że coś powiedziałam.

- Spójrz. - wskazałam palcem w ich stronę.

- Co z nimi?

- Słucham? Zobacz na jak potężnych wyglądają.

Naruto pochylił delikatnie głowę w dół i uśmiechnął się.

- Sakurcia, wyglądają na takich z zewnątrz, a nie wiadomo jak naprawdę walczą. Po za tym, jak dla mnie, nie wyglądają na silnych.

- Jak to nie? Spójrz na ich opancerzenie!

- To tylko broń, liczą się umiejętności jej właściciela - odpowiedział mi z wciąż widocznym uśmiechem.

Byłam zdziwiona. Czy on jest tak dobry, że jest tak pewny swojego? A może chce wyjść na silnego przed dziewczyną?

- Ah daj spokój, na pewno są silni. W końcu bronią bram wioski.

- Kto jest silny? - usłyszeliśmy znajomy głos.

- Sakurcia mówi, że ci strażnicy wyglądają na silnych. - machnął głową w tamtym kierunku.

- Wcale nie są - poparł go Sasuke.

- Co z wami? Jesteście, aż taki pewni siebie czy co?

- Po prostu, naprawdę nie wyglądają na mocnych. Każdy postrzega kogoś inaczej, dla niektórych nawet Konohamaru może tak wyglądać.

- Sugerujesz, że jestem słaba? - spytałam unosząc brwi.

- Ależ skąd! - machał przecząco rękoma.

- Dobra, nieważne. Co teraz robimy? - zadałam pytanie z nudy.

- Kakashi mówił, żebyśmy do niego przyszli. - odparł czarnowłosy.

- A gdzie on jest?

- Zaprowadzę was. - z zawrotną prędkością skoczył na dach.

- Poczekaj! - krzyknął Naruto, który po chwili uczynił to samo, co Sasuke.

Uśmiechnęłam się lekko, po czym wzbiłam  w powietrze. Biegaliśmy po budynkach, jak oszalali. Przeróżni mieszkańcy krzyczeli na nas, abyśmy stamtąd zeszli. Niektórzy nawet, bili nas miotłą. Nie mogłam ukryć śmiechu, czułam się taka wolna. Całkowita odmienność. W końcu nadszedł moment, w którym musieliśmy zeskoczyć z domku. Zbiegając po długich, wąskich schodach, znaleźliśmy się w dolnej części Konohy. Nad naszymi głowami był długi most, który spoczywał nad pięknym stawem. Domki tutaj były usadowione na ścianach, jeden obok drugiego. Każde z nich miało swoje schody, niektóre były dłuższe, a niektóre krótsze. Rozglądaliśmy się po terenie. Nigdzie nie było widać mistrza Kakashi.

- Siemka. - usłyszeliśmy, lecz wciąż go nie widzieliśmy.  - Na górze. - unieśliśmy wzrok, a mężczyzna ze stęrczącymi, szarymi włosami oraz przepaską zasłniającą mu pół twarzy, wisiał nad nami.

Był ubrany tak samo jak strażnicy przy bramie, jedynie nie posiadał dużego shurikena na plecach.

- Jak mistrz to robi?

- Stoję na dolnej części mostu? - pokiwałam twierdząco głową. - Spokojnie, jeszcze się tego nauczycie.

- Naprawdę?! - spytał uradowany blondyn.

- Tak, nie słyszałeś? - dogryzł Sasuke, ze spokojną twarzą, głową lekko spuszczoną w dół oraz zamkniętymi oczami, a ręce schowane miał w kieszniach krótkich, białych spodni.

Naruto odziwo zignorował jego zachowanie, co nie było do niego podobne. Nawet nasz sensei się zdziwił. Mężczyzna znalazł się na ziemi, po czym podszedł do nas i rzekł:

- Właściwie to dzisiaj.

Chłopak o złotych włosach stał w miejscu, jak wryty. Chyba nie mógł uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszał.

- Taaak! Super! - krzyczał skacząc wokół.

Zachowywał się jak pies, który usłyszał "spacer", jednakże nie dało się ukryć, że na mojej twarzy zawitał uśmiech. W momencie, gdy w końcu się uspokoił, mistrz zabrał nas nad staw.

- Sensei? - spojrzał na mnie. - Czemu ćwiczymy w takim miejscu?

- Bo tutaj jest cisza i spokój, a wam będzie to teraz bardzo potrzebne.

- Do czego? - dopytywał blondyn.

- Do tego. - odpowiedział, po czym zrobił krok na przód, gdzie była woda.

Byliśmy pewni, że wpadnie w jej głąb, lecz się myliliśmy. On stał na jej powierzchni! I normalnie po niej chodził! Stanęliśmy osłupieni z wrażenia. Nie wiedziałam co się właśnie stało.

- Ale... jak? - spytałam.

- Nie wiecie? - cała nasza trójka pokiwała przecząco głową.

- To podstawowa technika shinobi, ale jest trudna do opanowania.

- Co proponujesz? - odparł Sasuke.

- Żebyście założyli stroje kąpielowe. - odpowiedział mocno chichocząc. - A tak na poważnie... abyście przesłali chakrę do waszych stóp.

Po wypowiedzeniu tych słów, zauważył głupie spojrzenie Naruto.

- Ehh... Sakura. - ruszył ręką w moją stronę, na znak, żebym wytłumaczyła.

- Chakra - to energia, która pochodzi z naszego ducha, a także ciała. Dzięki niej, możemy wykonywać różne techniki. Można ją wzmocnić, poprzez fizyczne treningi. Im więcej jej posiadamy, tym więcej razy, możemy wykonać daną technikę, a także ją wzmocnić.

Dwójka chłopaków stała z otwartymi ustami, a tak dokładnie to jeden. Czarnowłosy udawał, że nie jest ani trochę zaskoczony tymi informacjami.

- Dziękuję Sakura. Więc zbierzcie chakrę w swoich stopach i wejdźcie na wodę.

Podeszliśmy do stawu. Zatrzymaliśmy się metr przed nim. Zamkneliśmy oczy, złożyliśmy ręce w pieczęć, i skierowaliśmy energię do naszych dolnych kończyn. Jako pierwszy ruszył Naruto. Jego stopa od razu zanurzyła się w wodzie, a co za tym idzie, wpadł do niej cały. Następny był Sasuke, chwilę postał na jej powierzchni, a nawet zrobił dwa kroki. Kiedy wyczuł, że miał się już zapadać, skoczył z powrotem na brzeg, robiąc przy tym trzy salta w tył. Ma wspaniałą koordynację ruchową, a także wyczucie. Jako ostatnia byłam ja. Wzięłam głęboki wdech i przełknęłam ślinę. Zamknęłam oczy i zrobiłam krok do przodu, po czym zrobiłam to samo z drugą nogą. Bałam się otworzyć oczy. Gdy lekko rozwarłam lewe oko, ujrzałam moje odbcie w wodzie. Ja... ja... ja na niej stałam! Otworzyłam także i prawe oko, a następnie zaczęłam biegać w kółko.

- To całkiem łatwe! - krzyknęłam, a mokrzy chłopacy zwrócili na mnie swój wzrok.

- Brawo Sakurcia! - odparł szczęśliwy Naruto.

Ja natomiast stanęłam czerowna w miejscu i patrzyłam na Sasuke, lecz on jedynie bardziej się wkurzył. Chyba był zazdrosny o to, że lepiej kontroluję chakrę. Szybko podniósł się i stanął na proste nogi. Wziął rozbieg, po czym ruszył na wprost. Biegł przez chwilę po powierzchni, lecz w końcu wpadł, a następne ruchy jego nóg, tylko przedzierały wodę na boki.

- Dobrze! - usłyszeliśmy głos mistrza. - Na dziś starczy! - krzyknął z gałęzi wysokiego drzewa.

Byłam bardzo z siebie dumna, jednakże czy to w jaki sposób pomoże mi w walce? Nie znam za bardzo taijutsu, zaś Sasuke tak i to bardzo dobrze, nawet Naruto potrafi walczyć wręcz. Nie chcę być przez nich chroniona, więc dam z siebie wszystko. Ale jak na razie, pora wrócić do domu, bo Słońce jest już w połowie za horyzontem.


Witajcie kochani! Za mną już drugi rozdział, a więc pozostaje mi tylko do powiedzenia, że jeżeli opowieść się Wam podoba, to prosiłbym o daniu znać w komentarzach 😄


środa, 31 maja 2017

Wstęp

Biegłam przed siebie, przebijając się przez grube gałęzie krzewów i drzew. Bałam się spojrzeć do tyłu, bo czułam na sobie ich spojrzenie. Nie wiedziałam, czy za chwilę nie będzie już przypadkiem, po mnie. Skręcając w inny szlak, moja stopa nie nadążyła za ciałem, w skutek czego, upadłam na brzuch. Ból przeszył mnie na wylot, lecz nie poddawałam się. Musiałam walczyć. Wstałam i wznowiłam ucieczkę. Z czasem, moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a mój oddech był nieregularny. Zmęczenie dawało mi się we znaki. Chyba powinnam więcej trenować, lecz to nie czas, aby teraz się zastanawiać. Kiedy ślepo biegłam wzdłuż drogi, zza moich pleców usłyszałam rzut bronią. Skacząc wysoko w górę, załapałam się gałęzi, tym samym obkręcając się na niej. Dzięki temu, nie zostałam zraniona. Odwrócona, zeskoczyłam na dosyć miękką ziemię. Kontynuując bieg, słyszałam czyjeś kroki. Były wszędzie. Za mną, przede mną, z mojej lewej strony, a także prawej. Czyżby to było...?

- Kai! - krzyknęłam składając ręce w jedną z podstawowych pieczęci.

Obraz zmienił się diametralnie. Byłam w tym samym miejscu - na grubej, wręcz czarnej gałęzi. Widocznie kunai, był tylko przynętą, aby odwrócić moją uwagę. Po raz kolejny, traciłam czas na niepotrzebne przemyślenia. Przecież mogę to robić w biegu... Zeskoczyłam, lecz z żółtawych, sypkich kamyków, wydobyła się wyblakła lina, która owinęła się wokół mojej nogi, podnosząc mnie ku górze. Moje różowe włosy, sprzed chwili przykrywające z lekka moje czoło, teraz zwisają w dół. Jednym ruchem, z pochwy na mojej lewej nodze, wyjęłam kunai'a wraz z dwoma shurikenami. Ala nożem, przecięłam sznur, a shurikenami, rzuciłam w pobliskie krzaki, w których widziałam ruch. Widząc, że z owego celu, wyszedł przestraszony królik, ulżyło mi na duchu. Głęboko westchnęłam. Nagle poczułam czyjąś obecność za moimi plecami. Nim spróbowałam się obrócić, zostałam powstrzymana.

- Ani jednego drgnięcia - usłyszałam bezemocjonalny, dość niski głos, a przed tym na moim przełyku, czułam zimny metal. - Już byś nie żyła - mruknął zabierając kunai'a sprzed mojej szyji.

- No wiem... - odpowiedziałam wydmuchując nagromadzone powietrze ze stresu.

- Sakurcia! - krzyknął blond chłopak, skacząc z gałęzi na gałąź.

Gdy był już wystarczająco blisko, zeskoczył na ziemię.

- Byłaś niesamowita! - mówił radośnie, na jego twarzy widniał uśmiech, od ucha do ucha.

- Czy ja wiem... - odparłam z czerownymi rumieńcami.

- Tak mnie wymęczyłaś, że masakra. - odpowiedział kładąc dłonie na kolana, tym samym pochylając się do przodu.

- Naruto... - zaczął czarnowłosy chłopak, który mnie złapał. - Spójrzmy prawdzie w oczy, Sakurze daleko do nas. Ten wynik nie jest satysfakcjonujący, tylko żenujący. Prawdziwy ninja nie może dać się złapać. Zdarza się, że uciekają godzinami, a ona została schwytana już po dwudziestu minutach.

- Daj spokój, Sasuke. Dobrze jej poszło. - mówił mrużąc oczy.

- Nie... On ma rację - wtrąciłam. - Mimo, że jesteśmy dopiero geninami, to musimy się jeszcze bardziej starać.

Chłopak spojrzał na mnie z pogardą, po czym rozpłynął się w powietrzu. Nie jestem nawet w stanie, nadążyć za nim swoim wzrokiem. To zupełnie inny poziom...

- Nie przejmuj się - usłyszałam zza pleców.

- Wszystko dobrze, nie przejmuję się. - odpowiedziałam wymuszając uśmiech.

Na szczęście znamy się dosyć krótko, więc nie zauważył, że nie jest prawdziwy. Widząc moją reakcję uśmiechnął się pokazując mi swoje niebieskie oczy, od których odbijały się blaski Słońca. W chwili ciszy, zawiał potężny wiatr, który powiał moje włosy, a także i jego. Patrząc na niego, wyrwałam się z osłupienia. Oznajmiłam, abyśmy wrócili do wioski, na co przystanął.