Następnego ranka, wyszłam z domu na kolejny trening. Jedyne co mnie w tym denerwuje to to, że jest tak wcześnie! Pchnęłam furtkę i opuściłam posesję mojego domu. Wolnym korkiem szłam przed siebie. Podczas kopania małych kamyków, dostrzegłam Sasuke klęczącego przy bramie. Podeszłam bliżej, by zobaczyć co robi, ale nadal byłam schowana za ścianą muru. Wychyliłam głowę i zauważyłam malutkiego, słodkiego kotka, którego on dokarmia. Jednak ma serce. Uśmiechnęłam się, po czym wycofałam i szłam przed siebie. Byłam dość podekscytowana, ponieważ nie wiedziałam, co na mnie czeka na tym treningu. Lubie się uczyć nowych rzeczy. Po następnych kilku minutach doszłam do oddzielnego miejsca od miasta. Nieopodal stał wielki dąb, zaś Naruto leżał na jego grubej gałęzi.
- Cześć. - odparłam stojąc do góry nogami, na wyższej gałęzi.
Przestraszony spadł na głowę. Wybuchłam śmiechem, a następnie zbiegłam na dół mu pomóc.
- Wszystko w porządku? - spytałam ze śmiechem podając mu rękę.
Skorzystał z pomocy, przy okazji masując sobie kark. Uśmiechnął się do mnie, co mnie z lekka zdziwiło.
- To ci wyszło Sakurcia - mówił chichocząc.
- Jednak na coś przydała się ta umiejętność.
Zza horyzontu widzieliśmy zbliżającego się Sasuke. Naruto podniósł rękę na znak przywitania, lecz ten to zignorował. Zmieszany opuścił ją i speszony wrócił do rozmowy ze mną. Zrobiło mi się go teraz trochę żal. Mimo to, że za sobą jakoś nie przepadają, to próbuje nawiązać z nim jakieś dobre relacje, ale jak widać, Sasuke tego nie chce. Podszedł do nas i stanął w miejscu z rękoma włożonymi w kieszenie. Po kilku chwilach zjawił się nasz mistrz.
- Dzień dobry - powiedziałam razem z Naruto.
- Dzień dobry, drużyny siódma. Dzisiaj... - ściągnął plecak - będzie trochę odmienny trening.
- To znaczy? - spytałam.
- Na mojej kamizelce znajdują się wybuchowe pieczęcie w formie naklejek. Jak widzicie - zrobił powolny obrót, aby nam je pokazać - jest ich tylko dwie.
- Dlaczego nie trzy? - dopytał Naruto.
- Ponieważ ktoś musi być przegranym - przez jego maskę dostrzegliśmy grymas uśmiechu.
- Co będzie z przegranym? - wolałam o wszystko pytać, aby później nie było niedomówień.
- Co będzie? Wylatuje z drużyny - cała nasza trójka była bez ruchu.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam, z resztą moi komraci także. Prosiłam w myślach, żeby okazało się, że moje uszy mnie kłamią. Jednak tak nie było.
- Ale jaki jest sens, abyśmy próbowali zdobyć je, skoro jedno z nas odejdzie? - słusznie zauważył Sasuke.
- Krótko - jeżeli ktoś z was nie zdobędzie naklejki do godziny ósmej, odpada. Uprzedzam, że możecie nawet wszyscy razem zostać wykluczeni. Macie godzinę, czas start!
Bałam się ruszyć jako pierwsza. Nie wiedziałam nawet, czy oni mi na to pozwolą. Myślę, że to będzie walka pomiędzy Naruto, a Sasuke... Ale... mimo to, dam z siebie wszystko! Udowodnię, że zasługuję, by tutaj być. Wycofałam lewą nogę i ruszyłam na Kakashiego. Chłopacy stanęli zszokowani, widząc, że się odważyłam na coś takiego. Długo nie trzeba było czekać, żebym nie była sama. Dosłownie po sekundzie, ruszyli w tym samym celu, co ja - czyli zerwać tą cholerną naklejkę!
Z pochwy wyjęłam shuriken, po czym rzuciłam nim w kierunku głowy mistrza. On zwyczajnie ruszył ją na bok, tym samym omijając mój atak. Szybko chwyciłam za kunai'a i znalazłam się za jego plecami. Dźgnęłam go od tyłu. Ale... coś, było nie tak. Jego ciało było, takie miękkie. Po chwili zamiast niego, w tym miejscu pojawiła się kłoda.
- Technika podmiany ciała... - odparłam zdziwiona pod nosem.
- Sakura - usłyszałam z tyłu.
Sensei kopnął mnie w klatkę piersiową, a ja poleciałam na pobliski dąb, tym samym uderzając w niego plecami. Przez chwilę miałam problem z oddychaniem. Powoli wstałam i podniosłam wzrok. Nie mogłam uwierzyć w to, co teraz widziałam. Sasuke wraz z Naruto trzymali w rękach naklejki. Ale... jak? Kiedy? Tak szybko?! To były pytania, które miałam w głowie. Podbiegłam do nich.
- Ale kiedy wy to...?!
- Sakura... - zaczął Kakashi - wylatujesz - do moich oczu napłynęło pełno łez.
Po prostu nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieję. To już koniec mojej przygody z ninja?!
- Ale mistrzu... proszę mi tego nie robić. - mówiłam drżąc zębami oraz cicho szlochając.
Stałam z opuszczoną głową, a łzy skapywały z czubka mojego nosa, tym samym namaczając glębe pod moimi stopami. W następnej chwili, Naruto podszedł do mnie i położył swoją rękę na moim barku.
- Nie martw się, znajdziemy godną zastępczynię na twoje miejsce - odrzekł, na co reszta wybuchnęła śmiechem.
Nawet na twarzy Sasuke zawitał uśmiech, lecz w jednej sekundzie zniknął. Stojąc lekko przed sensei'em, spojrzał na niego kątem oka, po czym pokryjomu wyjął ostrze z pochwy. Reszta nadal nie przestawała się śmiać, a to mu tylko mu pomagało.
- Kakashi-sensei! - krzyknęłam, lecz na daremno, gdyż Naruto zakrył mi usta swoją dłonią, a Sasuke poderżnął mistrzowi gardło.
To dopiero było szokujące. Brakowało mi tchu w piersiach. Zabrałam jego rękę z mojej twarzy i powoli się cofałam.
- Co wyście zrobili...
- Ty jesteś następna - powiedział czarnowłosy, zaś jego pomocnik, uśmiechnął się szyderczo.
Nie wiedziałam co zrobić. Uciekać czy próbować się im postawić? Z ostatniego treningu, wywnioskowałam, że nie dłużej niż pół godziny, nie dam rady przed nimi uciekać. Więc jaki jest sens, skoro do miasta jest conajmniej 40 minut drogi. Będę jeszcze musiała odpierać ich ataki. Decyzja podjęta - stanę do walki. Wyjęłam kunai'a i podniosłam go na wysokość mojej twarzy, na znak, podjęcia próby potyczki z nimi. Sasuke rzucił w moją stronę shurikenem, zaś ja go zwyczajnie odbiłam, za pomocą mojego noża.
- Ooo, no proszę... - bił mi brawo, co mnie bardzo zirytowało.
Naruto podniósł ręce, a następnie wysunął u obu dłoni, palec wskazujący i środkowy, po czym uformował je na znak plusa, a następnie krzyknął:
- Klonowanie cienia!
Jego kopie pojawiły się naprzeciwko mnie. Było ich około siedem. Z lekka się wycofałam, bo mieli sporą przewagę. Zagryzłam wargę i z powrotem postawiłam nogę do przodu. Po chwili patrzenia się na siebie, siódemka złotowłosych ruszyła do ataku. Jeden z nich próbował mnie trafić w twarz, lecz uchyliłam się, a następnie go podcięłam, przez co upadł mocno na plecy, w skutek czego, zniknął zostawiając za sobą małą chmurę białego dymu. Następny skoczył na mnie z kunai'em w ręku. Nasze ostrza zderzyły się, a ręce pchały nieustannie. Próbowałam go przepchnąć, lecz nie dawałam rady. Widząc, że strasznie napiera, postanowiłam go wykiwać. Odskoczyłam do tyłu, przez co upadł do przodu, na klatkę piersiową. Uderzyłam go nogą w plecy. Zostało pięciu. Sasuke wraz z prawdziwym Naruto stali z tyłu i zwyczajnie obserwowali. Następna dwójka jego klonów podbiegła za moje plecy. Dostrzegając nich, skoczyłam wyżej na gałąź drzewa, po czym rzuciłam pod ich stopy, ostrze z przyczepioną wybuchową notką. Eksplozja rozniosła się na około trzy metry, powodując zniknięcie kolejnej dwójki. Byłam zmęczona, szybko łapałam oddech. Patrząc na dwójkę z tyłu - Sasuke oraz Naruto, blondyn ponownie złożył ręce w tą samą pieczęć, po czym przed moją twarzą stała dziesiątka jego kopii. Zmęczona oraz pozbawiona nadziei, opadłam na kolana. To nie miało sensu, walczyłam na sto procent, zaś oni i tak stali sobie z tyłu, a klony wykonywały całą robotę. Po chwili zastanowienia, dotarło do mnie, że oni nie są tacy. Czułam, że to nie jest możliwe, aby tacy byli. Wstałam i odparłam:
- Niezła sztuczka - zdziwienie pojawiło się na ich twarzach.
- Co masz na myśli? - spytał blondyn.
- To nie jest prawdziwe... to tylko iluzja.
- Jesteś pewna? - dopytał Sasuke.
- Nawet to wiem. Kai! - krzyknęłam składając ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz